"Miłość jest dla mnie jak latanie w wieczności między aniołami. Dlatego wierzę w anioły i w wieczność. I w miłość, która porywa serca ludzkie prostotą swojego piękna."
Są takie dni, które na zawsze pozostają nam w pamięci...
Dni, o których (choć bardzo chcemy) nie potrafimy zapomnieć.
To był jeden z tych dni.
Zapowiadało się na to, że wszystko będzie dobrze, ale to była tylko cisza przed burzą.
Ten dzień zmienił coś w ich życiu...
Teraz z perspektywy czasu widzę to zupełnie inaczej.
Teraz wiem, że tak musiało się być, że musiało stać się coś złego, żeby wydarzyło się coś dobrego.
Teraz wiem, że gdyby nie ten dzień, ta historia miałaby zupełnie inny finał.
Teraz...
Hermiona Granger wstała z łóżka (prawdopodobnie) lewą nogą. Potwornie bolała ją głowa i brzuch. Westchnęła głośno i spojrzała na zegarek - była 6:34. Miała przynajmniej dwie godziny spokoju, dopóki Ginny się nie obudzi. To nie tak, że przeszkadzała jej obecność przyjaciółki, ale musiała czasem pobyć sama. Wzięła szybko prysznic i wyszła z łazienki w ręczniku. Myślała, że nikogo nie będzie.
Och, jak bardzo się myliła...
Wyszła mocno przytrzymując krótki ręcznik i zderzyła się z Malfoy'em. Chłopak ubrany był w czarne spodnie od dresu, w ręce trzymał koszulkę i ręcznik, a drugą trzymał dziewczynę. Wylądowali w dość komicznej sytuacji.
Stali tam długo, dziewczyna wyraźnie zawstydzona z czerwonymi policzkami, a chłopak dumny i zaciekawiony. Żadne z nich nie miało zamiaru się ruszyć. I staliby tak jeszcze długo, gdyby nie Blaise, który wbiegł do łazienki, tak jakby gonił go duch. Ominął Hermionę i Draco i skierował się w kierunku prysznica. Dopiero przy drzwiach się odwrócił i spojrzał na nich zszokowany, tak jakby dopiero w tamtej chwili sobie uświadomił, kim są. Uśmiechnął się, a dziewczynie na ten widok zmiękły kolana. Zakręciło jej się w głowie i gdyby nie Malfoy już dawno zaliczyłaby bliskie spotkanie z podłogą.
Jej zdaniem Blaise Zabini był przystojny, a sposób w jaki się uśmiechał był niesamowity. Ale nie, nie podobał jej się i była tego pewna.
- Hej Granger, hej smoku. Przepraszam, że wam przeszkadzam, ale... - urwał, kiedy do łazienki wpadła wściekła, czarnowłosa dziewczyna. Zlustrowała wzrokiem Hermionę, jej oczy dłużej zatrzymały się na talii dziewczyny, gdzie ręce wciąż trzymał blondwłosy chłopak. Nie obchodziło jej to za bardzo w tamtej chwili, także szybko spojrzała w kierunku Zabini'ego. O tak, to jego szukała. Skierowała się w jego stronę, a chłopak zamarł. Dziewczyna jeszcze nigdy nie była tak wściekła. Może trochę przesadziłem? - pomyślał chłopak.
Hermiona spojrzała na dziewczynę, była pewna, że ją zna. Skierowała wzrok na oczy i już po chwili wiedziała, kim jest ta czarnowłosa piękność.
- GINNY? - krzyknęła i wyrwała się z objęć blondyna. Po chwili zauważyła, że jest w samym ręczniku, więc wyrwała chłopakowi T-Shirt i zamknęła się w pomieszczeniu z prysznicem. Pospiesznie ubrała czarna bluzkę i wyszła. Wszyscy na nią spojrzeli.
Ginny uważała, że ładnie wyglada w takim stroju. Tak ładnie, że na chwilę zapomniała o tym, że jest zła.
Blaise nie miał słów. Była ładna, to fakt. Ale nie była w jego typie i nie podobała mu się.
Malfoy'a zamurowało. Nawet on nie wyglądał tak dobrze w tej koszulce. Do tego jej duże rumieńce i brak makijażu. Wygladała tak dziewczęco i pięknie. Po chwili jednak przypomniał sobie, kim była dziewczyna i znów przybrał na twarz maskę obojętności i obrzydzenia.
- Co się stało? - zapytała spokojnym, cichym głosem. Ginny natychmiast się ożywiła.
- To ten kretyn...
- To ta...
- Zaczekaj, spokojnie opowiedzcie... - próbowała załagodzić sytuację panna Granger, jednak nie za bardzo jej to wychodziło.
- To ta wywlok...
- Ty jestes nienormalny...
Krzyczeli jeden przez drugiego, nie pozwalając odezwać się Hermionie. Dziewczyna co chwilę próbowała coś powiedzieć.
- CISZA! - krzyknął Malfoy i po chwili wszyscy zamilkli. - Możesz mówić Granger.
- Dzięki... Co się stało? Ginny? - zapytała i odwróciła się w stronę przyjaciółki, która stała wpatrzona w swoje oblicze w lustrze. Uwielbiała swój rudy kolor.
- To przez niego! - krzyknęła i wskazała palcem Blaise'a. - Wstałam, bo obudził mnie trzask zamykanych drzwi. Zobaczyłam, że cię nie ma, więc poszłam cię poszukać. A po drodze zobaczyłam to! - powiedziała i złapała włosy.
- Zabini? Chcesz mi coś powiedzieć? - zapytała spokojnym głosem Hermiona.
- Nie... Chociaż w sumie, ładnie ci w tym kolorze Weasley, ale rudy... Był... - przerwał i zrobił efektowną przerwę w swej wypowiedzi. - Lepszy.
*
Po dwóch godzinach kłótni czarnoskóry chłopak zdjął z Ginny zaklęcie, a Hermiona mogła wreszcie wyjsć na spacer i nacieszyć się samotnością. Weszła do sklepu, żeby kupić jajka, bo jej przyjaciółka chciała zjeść jajecznicę. Hermionie było wszystko jedno, ona nie umiała gotować, piec, smażyć... Poszła do alei z nabiałem i ujrzała tam rudowłosego chłopaka. Był odwrócony do niej plecami, ale dziewczyna poznałaby go wszędzie. Ron. Jej ukochany. Westchnęła i podeszła bliżej. Nie był to dobry ruch, ponieważ przed chłopakiem stała piękna dziewczyna. Lavender. Byli tak zajęci całowaniem, że nie zauważyli Hermiony, która przyglądała im się ze łzami w oczach. Poczuła na ramieniu czyjąś rękę. Odwróciła się powoli i spojrzała na czarnoskórego chłopaka, który miał paskudny humor. Spojrzał w czekoladowe oczy dziewczyny i uśmiechnął się smutno.
- Nie był ciebie wart, Granger... - nagle po policzku Hermiony spłynęła jedna łza. Dziewczyna szybko wytarła ją. - Nie płacz.
Po chwili para oderwała się od siebie i odwróciła w kierunku Hermiony i Blaise'a. Na widok Gryfonki Ron zbladł. Po chwili jednak uśmiechnął się głupkowato i podszedł do dziewczyny.
- Hermionko, tak dawno się nie widzieliśmy. Kochanie, już jestem gotowy na związek. Wiesz przecież musiałem załatwić parę spraw po wojnie i teraz możemy być razem. Na zawsze. - powiedział i przytulił dziewczynę. Ta szybko mu się wyrwała i spojrzała na niego z niedowierzaniem.
- Kpisz czy o drogę pytasz? Zajmij się swoją dziewczyną... Nie mam ci tego za złe, zraniłeś mnie. Kazałeś mi czekać, a pozniej wyjechałeś i mnie zdradziłeś.
- Ale ja cię kocham, kochanie.
- Nie jestem twoim kochaniem. - warknęła Hermiona. Nienawidziła, jak ktoś tak na nią mówił. A zwłaszcza, gdy ten ktoś ją zdradził. - Nie mam ochoty się z tobą kłócić. Żegnam.
Powiedziała i wybiegła ze sklepu. Usiadła na ławce i zaczęła płakać. Nie robiła tego często, właściwie... Prawie nigdy nie płakała. Poczuła, jak ktoś siada obok niej. Podniosła głowę i spojrzała na zatroskaną twarz Zabini'ego. Bez wahania rzuciła mu się w ramiona. Chłopak odwzajemnił uśmiech. Po godzinie Hermiona nadal nie mogła się pozbierać, zmarnowała tyle czasu czekając na Ron'a, a on zdradzał ją z jej byłą przyjaciółką. Blaise wziął ją na ręce i zaniósł do hostelu. Wniósł do swojego pokoju i posadził ma swoim łożku. Dziewczyna nie przejmowała się nawet tym gdzie jest. Siedziała tam w kurtce, swetrze, golfie...
Blaise zaczął ją zdejmować i już po chwili Gryfonka została w bluzce i spodniach. Blaise usiadł, a dziewczyna znów go przytuliła. To był moment, który zadecydował o ich dalszych losach. Dziewczyna mu zaufała. On jej też.
Trudno jest zdobyć czyjeś zaufanie,
Łatwiej jest je stracić.
Wiedzieli o tym.
Dziewczynę bolało najbardziej to, że nic jej nie bolało.
Czuła się z tym dobrze,
Uświadomiła sobie prawdę.
Nie kochała go.
Nie kochała nigdy...
Nie wiedziała czym jest miłość.
Ale...
Wierzyła w nią.
Hej, tu Eureka. Rozdział dodaję z kilkudniowym opóźnieniem. Jest to taki rozdział 'przejściowy'. Następny będzie ciekawszy i mam nadzieję, że dłuższy.
Do zobaczenia.
Hej, chciałam cie poinformować, ze dodałam link do twojego bloga do polecanych w pasku bocznym, mam nadzieję, że to pomoże ci się wybić ;)
OdpowiedzUsuńPowiem tyle: JAK MOGŁAŚ ZAKOŃCZYĆ W TAKIM MOMĘCIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! A tak poza tym, to świetny rozdział. Ron to świnia, a Blaise...do rany przyłożyć. Czekam na następną notkę <3
OdpowiedzUsuńStanazja Nox
Świetny rozdział! Czekam na next!
OdpowiedzUsuń