poniedziałek, 5 września 2016

Nikt nie lubi początków - treat you better

Nikt nie lubi początków


"Każdy początek to tak jakby nowy rozdział. A koniec ma nigdy nie nastąpić"


"To nie jest ko­niec, to na­wet nie jest początek końca, to do­piero ko­niec początku."
~ W. Churchill 

Z wyglądu nie zmieniła się prawie w ogóle. Nie licząc rozcięcia na policzku, licznych siniaków i obdartej skóry na nogach, wygladała tak samo jak przed wakacjami. Z jej psychiką było gorzej, oczywiście jej przyjaciele tego nie zauważyli. Nie spędzali z nią dużo czasu tego lata. Nie, dobrym stwierdzeniem byłoby, że to ona nie spędzała dużo czasu z nimi. Nie miała na to czasu. 
Szła szybko, co chwilę się obracając i przymykając oczy, zawsze tak robiła kiedy się bała. Nieczęsto to okazywała,  właściwie prawie nigdy. Była bardzo blisko celu, prawie jej się udało. Jeszcze jeden zakręt i będzie wolna. To nie tak, że nie była wdzięczna.
Och, jak można nie być komuś wdzięcznym, jeśli ta osoba przewróciła Twoje życie do góry nogami.  Uciekała, bo chciała mu pomóc. Nagle gwałtownie się zatrzymała, widząc sylwetkę mężczyzny opartego o framugę. Z łatwością go rozpoznała, w tym domu nie było nikogo oprócz nich. 
- Gdzieś się wybierasz? - rozbrzmiał niski, dobrze jej znany głos. Z nerwów przygryzła dolną wargę. Była to jej reakcja na stres i zmęczenie. 
- Jak się dowiedziałeś? - zapytała i przymknęła oczy, próbowała wrócić pamięcią do dnia, w którym wszystko się zmieniło. 

Była na plaży w Australii, tydzień po odnalezieniu rodziców. Słońce grzało, fale uderzały o skały. Wszystko było idealne. Leżała i opalała się, niespecjalnie to lubiła, ale tego dnia była wyjątkowo zmęczona. Nagle usłyszała krzyk. Poderwała się z miejsca w porę, żeby zobaczyć, jak jej rodzice uderzają o skały, a pózniej lądują w wodzie. A ona tam stała i nic nie mogła zrobić.

- Ja wiem wszystko, zapomniałaś? Nigdzie nie idziesz! - chłopak złapał ją za rękę i mocno ścisnął. 
- Proszę...
- Nie. 
Po chwili do jej głowy wpadł świetny pomysł, musiała zmienić taktykę. Musiała okazać wdzięczność.
- Ron, podsłuchaj. Kochanie, muszę ukończyć Hogwart, żeby dostać jak najlepszą pracę, a pózniej móc ci się odwdzięczyć za to, co dla mnie zrobiłeś. Kupię nam lepszy dom. Dobrze? - po tym, jak Hermiona wypowiedziała te słowa, uścisk chłopaka na jej nadgarstku zelżał. 
- Nie. - w jego głoście nic się nie zmieniło, ale ona widziała różnicę w jego twarzy, była bardzo blisko celu.
- Zrobię co tylko chcesz! - po tych słowach mocno przyciągnął ją do siebie i pocałował. Nie był to pocałunek, o którym dziewczyna marzy, był bolesny i obrzydliwy. Jednak ona tego nie zauważała albo nie chciała zauważyć. Kiedy chłopak skończył jej wargi były sine, a w jednym miejscu pojawiła się krew. 
- Obiecaj, że nie będziesz się zadawać z Harry'm oraz Ginny. - Ron nie był najbystrzejszy, ale nie był też głupi. Doskonale wiedział co robi i jaką krzywdę wyrządza tej dziewczynie. Był z siebie zadowolony, po tylu latach zauroczenia udało mu się, zdobył dziewczynę swoich marzeń. Bał się, że jeśli dziewczyna spotka się z przyjaciółmi, oni od razu zauważą, że dzieje się z nią coś niedobrego. 
- Obiecuję. - powiedziała to cicho. Z bólem w głosie, nigdy nie była w prawdziwym związku, więc nie miała prawa wiedzieć, że to co robi z nią Ron jest złe. 
- Przecież wiesz, że robię to dla twojego dobra. Mówiłem ci, jak bardzo oni się zmienili Hermiono. Nienawidzą cię i chcą dla ciebie jak najgorzej. - zrobił mała przerwę, wziął głęboki oddech i kontynuował. - Kto był przy tobie cały ten czas? Kto cię wspierał? Oni czy ja? 
To pytanie na krótką chwilę pozostało bez odpowiedzi, im dłużej dziewczyna milczała, tym bardziej wzrastał jego gniew. Pociągnął ją za włosy sprawiając, że wygięła się z bólu, a po policzkach popłynęły łzy. Nienawidziła płakać, robiła to bardzo często, ale tego nienawidziła. Mimo, że dziewczynie przez długi czas Ron wpajał do głowy, rożne bzdury, ona nie mogła we wszystko uwierzyć. Nie mogła nie myślec o Harry'm, miłym, kochanym Harry'm, który, by jej nigdy nie skrzywdził, a oddałby za nią swoje życie. Nie mogła nie myślec o Ginny. Była jej jedyną przyjaciółką, osobą, która ją rozumiała. 
Ocknęła się ze swoich myśli w momencie, w którym poczuła pieczenie w policzku, znowu ją uderzył. 
- Oni czy ja? 
- Ty. - wyszeptała dziewczyna. Oczywiście, nie była to szczera odpowiedź, ale nie chciała go złościć. 
- Dobra odpowiedź, możesz jechać. - puścił ją lekko i sięgnął do kieszeni, dał jej różdżkę, nie była to jego własność, tylko jej, ale mimo to, to on ją przechowywał. - Chcesz mi jakoś podziękować? 
- Dziękuję! - krzyknęła dziewczyna i pocałowała chłopaka w policzek. 
- Liczyłem na coś lepszego. - powiedział Ron i już po chwili wpił się w jej usta. Zakręciło jej się w głowie, nie od namiętności (jej przecież nie było) ale z wyczerpania. Oderwała się od chłopaka i wybiegła z domu. Właściwie nie był to jej dom, tylko Ron'a. Chłopak postanowił, że kupi mieszkanie w niemagicznej części Londynu i tak też zrobił. Pożyczył od Hermiony pieniądze, właściwie zażądał, by mu je dała, a ona nie wiedziała co innego ma zrobić, więc spełniła, jego prośbę. 
Szybko pobiegła na dworzec Kings Cross i od razu udała się na peron 9 i 3/4. 
Większość uczniów była już w pociągu, tylko nieliczni stali i jeszcze się żegnali. Wbiegła do wolnego przedziału i zamknęła drzwi, po chwili wywiesiła plakietkę "nie przeszkadzać - zajęte" z zewnętrznej strony. Następnie zasłoniła drzwi zasłonami. Jej zachowanie wydawało jej się bardzo egoistyczne, ale nie miała ochoty na rozmowy z kimkolwiek. 
List z Hogwartu przyszedł dość późno, ale Hermiona wyczekiwała go z niecierpliwoscią od ponad miesiąca. Najwspanialsze w tym wszystkim, co przeczytała było to, że będzie prefektem naczelnym. Był to dla niej ogromny zaszczyt. 
Położyła się na siedzeniach i zaczęła myśleć o wszystkim, co ją do tej pory spotkało. 
Wiedziała, że los sobie zawsze z niej kpił i nie było to zaskoczenie, najpierw straciła rodziców, których dopiero co odzyskała. Pózniej straciła najwspanialszego zwierzaka, kogoś komu mogła się wypłakać w sierść - Krzywołapa. 
Miała wszystko, a została z niczym. 
Tego właśnie szukała w Hogwarcie, spokoju. 
Przyjechała do Hogwartu, żeby odnaleźć siebie. Miała nadzieję, że jej się to uda. 
Ach, nadzieja. Tak cudowne zjawisko. 
I po pewnym czasie usnęła, ukołysana ruchami pociągu. Była tak bardzo biedna, nie w sensie materialnym, i wydawało się ze nikt nie jest w stanie jej pomóc. 
I przespałaby pewnie cały dzień i następny tydzień także, ale ktoś wtargnął do przedziału i ją obudził w niemiły sposób.
Obudził ją trzask drzwi, a słowo wypowiedziane przez tą osobę sprawiły, że zaliczyła bliskie spotkanie z ziemią. 
J e s t e m. 





I know I can treat you better
Than he can
And any girl like you deserves a gentleman
Tell me why are we wasting time
On all your wasted crying
When you should be with me instead
I know I can treat you better
Better than he can

Fragment piosenki Treat You Better - Shawn Mendes

----------------
Rozdział nieobetowany
Przychodzę dzisiaj do Was z króciutkim rozdziałem, miałam wybór, albo opóźnić publikację, o kilka dni, albo dodać krótszy rozdział dzisiaj. 
Chciałabym z całego serca podziękować wszystkim, którzy mnie wspierają i pomagają mi, poprzez komentowanie. 
Miłe widziane komentarze i opinie. 
Eureka 



NADAL SZUKAM BETY: jeśli masz czas i chęci to zachęcam do pisania na maila: rinnn.blog@gmail.com
Rozdziały nie bedą często - raz na tydzień max. Dlatego myślę, że betowanie moich tekstów nie powinno zająć dużo czasu.